piątek, 30 października 2015

Zdobyczne

Z dyni tak zasadniczo to lubię...jej wygląd. Spożywka dyniowa raczej mnie nie zachwyca.No ale co zrobić jak się ni stąd ni zowąd zostanie posiadaczem kilku kilogramów owej? Otóż wiadomo-darowanej dyni w zęby się nie zagląda i należy poczynić choć nikczemne próby upichcenia czegoś- a nóż tym razem wyjdzie smaczne....
Powstała zatem zupa. Zupa krem nie wchodziła w rachubę po kilku porażkach organoleptycznych, zawzięłam więc kawałek pora, kilka ziemniaków, nieszczęsną dynię i pokroiłam, zalałam wodą i gotowałam niezbyt długo-tak żeby dynia się już rozgotowała a ziemniaki jeszcze nie. Dodałam łyżeczkę oliwy, garść tymianku suszonego, sól i pieprz do smaku i z trwogą popróbowałam tworu. No i rzeknę że nawet to było nawet....jak na razie będę się trzymać takiej wersji zupy ze zdobycznej dyni...przynajmniej do czasu aż nie odkryję jakiegoś fajniejszego przepisu :)

 

 
Coby sobie umilić konsumpcję wygrzebałam podkładki z czarnego kordonka. Jakiś czas temu siedziały mi w głowie dziergadełka właśnie czarne, ale za wiele to ich nie zdążyłam naszydłować bo mnie już inne pomysły opętały...

 
Było też ciasto....ale się zbyło nim zdążyłam obfocić...

 
..a ten jegomość jeszcze czeka aż  będzie wena na niego.
 
Pozdrowienia pomarańczowe dyniowe.

środa, 7 października 2015

Tak na szybko

Czy macie tak, że gdy szybko trzeba coś znaleźć w torebce to właśnie wtedy za pierona znaleźć nie można? Ja mam. Zwłaszcza z kluczami wszelkimi. Człek grzebie w tej torbie i grzebie, przebiera  nogami, nieraz i wyraz powszechnie uznany za nieparlamentarny mruknie pod nosem, albo i nieco głośniej...(bo oto stoi na ten przykład pod własnymi drzwiami i siku mu się chce a ta torba to jakby drzwi do Narnii się w niej otworzyły...)...a kluczy ni hu hu, diabeł nakrył ogonem. Ostatecznie trza zawartość torby wywalić na widok ludzkości i dopieroż się łaskawie znajdują. Zapewne reszta ludzkości ma porządek w torebkach, a jak nie ma to wpadła wcześniej ma pomysł który ja wprowadziłam w czyn dopiero ostatnimi czasy. Otóż powstał BRYLOK- jak mawia moja siostrzenica. Więcej pisania niż pokazywania ale niechże będzie. Skromny brylok to kluczy aucianych których też często poszukuję w mej przepastnej torebce:)

 

 

 
Z jesiennym pozdrowieniem ;)

środa, 30 września 2015

Kocyk...

...na jesienne chłody, dla maleńkiego, sympatycznego Kubusia, żeby mu nie marzły stópki...:)

 

 

 
Pozdrawiam ciepło

piątek, 28 sierpnia 2015

Porządki

Ekhem...ależ mi się tu zakurzyło...pajęczyny tu i ówdzie....natłok spraw zrobił swoje. Pora na porządki. Robótkowo coś tam się jednak działo, na ten przykład to :





środa, 22 kwietnia 2015

Przyszła

Nareszcie! Wszystko się zieleni i kwitnie jak szalone. Zaś mnie jak co roku o tej porze naszła chętka na kolejną  kwiecistą "brugijkę"...










Pozdrowienia :)

wtorek, 31 marca 2015

...

Wiosna była ale się gdzieś zawieruszyła. Leje, wieje, ba -nawet sypie. Pogoda świetna do siedzenia w domu pod kocem. Im mniej tej wiosny za oknem tym większe we mnie na nią zapotrzebowanie. Chwilowo pozostaje nadrabiać wytworkami...


Wzór na motylki zapożyczony stąd z delikatną modyfikacją na skrzydełkach.



Rzeżucha dopisała i pięknie rośnie tak w jeżu glinianym jak i w skorupkach.




Pozdrowienia :)

sobota, 28 marca 2015

Przedświątecznie

Marzec umknął jak z bicza strzelił i już za tydzień Wielkanoc, więc pora najwyższa zmienić dekoracje domu na wiosenne i świąteczne bo jakoś  nie zdążyłam jeszcze tego zrobić.


Serweta-całkiem spora,dziergana nockami-na prezent, a jakże.Zastanawiam się kiedy wreszcie nadziergam  na użytek własny bo na razie udaje się to sporadycznie, więcej  idzie na rozdawnictwo:)



                                       

Rzeżucha zasiana w tym rok w standardowym jeżu glinianym  służącym li i jedynie celowi rzeżuchowemu, ale i w skorupkach jajek-podkusiło mnie więc jest. Jaki będzie efekt- się okaże.


Kolejne szydełkowe pisanki  poczynione podczas oglądania, a raczej słuchania wieczornego filmów w telewizji dołączyły do zbioru. Za kilka lat się okaże że trzeba będzie iść do święcenia na dwa koszyki bo w jednym będą same jaja w szydłowych koszulkach tyle się tego nazbiera :) No ale jakoś nie umiem się oprzeć...Wzory na pisanki zapożyczone stąd , plus zaimprowizowane-schemat poniżej niestety marnej jakości za co przepraszam ale zdjęcie robione przy sztucznym świetle. To tak gdyby jeszcze kogoś naszła ochota strzelić jakąś koszulkę przed sobota...



A dzisiaj-nieopatrznie podczas spaceru nogi zawiodły nas na mini bazarek a tam- kwiatków wszelakich zatrzęsienie.  Wysupłaliśmy grosiki, nie było rady odejść tak z niczym. Później poupychaliśmy nabytek w wózku Maćkowym i jechał synek niczym jaki cysorz bo tu i ówdzie wystawało nam kwiecie.


Ciepłe pozdrowienia na najbliższy zapewne pracowity ale i refleksyjny tydzień :)

środa, 25 lutego 2015

Brak czasu

No i dopadł mnie. Doba się skurczyła i brakuje czasu. A podobno pośpiech uwłacza ludzkiej godności....



Ostatnio udało mi się jedynie skończyć komplet zakręconych podkładek...



...i pomalować nowy zegar.


Reszta leży odłogiem i czeka na lepsze czasy.


Pozdrawiam :)

czwartek, 12 lutego 2015

Kocykowo 2

               Oto i on. Trochę to trwało ale już jest.


Mój pierwszy kocyk z babcinych kwadratów. Nie jest może jakoś spektakularnie wielki bo ma wymiar ok. 80x 120 cm ale z założenia miał być dla Maciusia - niewielkiego człowieczka.


Pozdrawiam :)

wtorek, 10 lutego 2015

Kocykowo 1

Walka z babcinymi kwadratami wreszcie zakończona,Choć przeszkody piętrzyły się licznie - od nagłego braku białej włóczki ( również w "mojej" pasmanterii gdzie na pytanie kiedy włóczki można się spodziewać pani odpowiedziała mi-może w przyszłym tygodniu - zatem czekałam jak na szpilach), poprzez ciężkie dni Maćkowych ząbków, aż po wybryki i fanaberie mojej gadziny domowej w postaci psa i kota, ale to temat na osobnego posta.


Ostatecznie udało mi się skończyć przed urodzinami Maćka, bowiem kocyk ma być prezentem. Pozostało poukrywać nitki czego przyznam szczerze baaardzo nie lubię robić. Tak więc efekt końcowy w następnej odsłonie. A póki co - nadal przywołuję wytęsknioną  wiosnę 



pozdrawiam


wtorek, 20 stycznia 2015

Wiosny mi się chce...

Tej zimy - choć zimę mało przypomina - szybciej niż zazwyczaj dopadło mnie zapotrzebowanie na zieloność. Soczystą, tętniącą życiem zieloność. I choć ptaki już wiosennie podśpiewują to jednak do ukojenia mi daleko. Wygrzebałam więc zdjęcia z moich wypraw sprzed kilku lat coby oczy i umysł napaść obrazami wiośniano - letnimi z mych ukochanych miejsc. Jeśli komuś też ckni się do wiosny to proszę, ziorajcie, lukajcie, spoglądajcie, co tam kto woli :)






 Ponieważ z robótkami utknęłam w kilku pracach wielkoformatowych to i nie mam na razie aktualności do pokazania. Ale znalazło mi się zdjęcie bieżnika na bazie taśmy brugijskiej jaki zrobiłam w ubiegłe wakacje, więc doczepiam do tematu tęsknoty za wiosną bo kwiecisty jest.



Pozdrawiam ciepło.