czwartek, 27 listopada 2014

Maciusiowe sprawy

Zbyt dużo pomysłów naraz ostatnimi czasy mnie nawiedziło. W związku z tym zbyt dużo rzeczy pozaczynałam a zbyt mało dokończyłam. A ponieważ jestem mamą 10 miesięcznego człowieczka który energicznie zajmuje się poznawaniem świata to i czas na wykonanie tego co mi akurat do łba strzeliło mam mocno ograniczony. Czyli dziergam wtedy kiedy wszystko co powinno być zrobione jest zrobione a Maćko śpi. Nie żebym narzekała - nic z tych rzeczy! Ale chyba jakiś kajecik sobie muszę założyć żeby nie robił mi się chaos twórczy a pomysły nie umykały w kosmos gdy trafi mi się taki nawał jak ostatnio :) Zatem krótka - hmmm, nawet bardzo krótka - lista rzeczy dokończonych. Na miejscu pierwszym : podkładka pod Maciusia, czy też poddupniczek, czy jak tez to nazwać. Powstało z myślą o momentach gdy zabawa przenosi się z dywanika na zimne panele. Chociaż przy tak ciekawym wszystkiego malcu który za długo w jednym miejscu nie siedzi pewnie swej funkcji nie spełni, ale ostatecznie dorobię kilka do kompletu i będą siedziska na krzesła.


Poddupniczek Według wzoru wydawało się że będzie okrągły...

Na drugim i już ostatnim miejscu listy : sowa dla Maciusia. Gnębią mnie notorycznie sowy na przemian z kotami i jeżami :) Tym razem powstała taka, ale już w kolejce czeka kolejna w odwróconej wersji kolorystycznej :))


I to byłoby na tyle. W słoiku czeka kolejny wytworek rozgrzebany...


 Pozdrawiam ciepło i życzę słońca bo u mnie ponuro. Miłego dnia :)

środa, 19 listopada 2014

Bo tylko krowa nie zmienia zdania

- Raany jakie to łaaadne ! - zakrzyknęła moja przyjaciółka pokazując mi coraz to nowe zdjęcia koronek w necie. Na zdjęciach było WSZYSTKO : serwetki, bombki, dzwonki, aniołki, serca, poduszki, obrusy, chusteczniki, nawet pokrowiec na papier toaletowy....
Pytam zatem - może Cię nauczyć?
- Niee, to nie dla mnie - odrzekła.-Ja mam moje hafty krzyżykowe.
- Może jednak?- kuszę dalej.
- Nie, nie, mnie tam zawsze jak robiłam na szydełku szalik wychodziła czapka i to krzywa.
- Ale pewna jesteś ? - męczę ją nadal niczym pan prowadzący "Milionerów".
- Tak, jestem pewna, bo czy można być w czymś całkiem dobrym jeśli robi się wszystko? Ty mi taki zrób pokrowiec na pudełko na chusteczki.
- No dobra - dałam za wygraną bo rzeczywiście przyjaciółka haftuje, robi biżuterię, wykleja sobie decoupage i co tam jeszcze jej do głowy przyjdzie. Myślę sobie - nie chcesz to nie. Nic na siłę. Ubranko na pudełko na chusteczki zrobiłam w klimacie mocno wiosennym, nic to że za oknem ponuro. Przyjaciółce doręczyłam zamówienie. Buziak jej się uśmiechnął, w oczach zabłysnęły ogniki, Pudełko zajęło miejsce na półce...Było to w niedzielę.W poniedziałek rano wiadomość na komunikatorze- NAUCZ MNIE !!! JA TEŻ TAK CHCĘ !!!
No i umówione jesteśmy na szybki kursik dziergania, bo kto mi powie że jak się coś robi to trzeba być w tym od razu mistrzem świata? Wiadomo, byle jak to szkoda robić cokolwiek ale jeśli coś ma mi sprawiać przyjemność, jeśli przy czymś się relaksuję to nie musi to być od razu dzieło sztuki na wystawy światowe. Ważne że zajmie miejsce na mojej półce i da mi satysfakcję że sama to zrobiłam - tymi ręcami. A wszak  prawdą powszechnie znaną jest że praktyka czyni mistrza więc kto wie, może i do mistrzostwa świata kiedyś się dojdzie :)





 Takie oto ubranko pudełkowe udało mi się stworzyć.
                                     Pozdrawiam ciepło :)

niedziela, 16 listopada 2014

Sowy na chłodne dni

Jeszcze kilka dni temu było tak :


Dziś już jesień zarzuciła szarą chustę, pozamiatała kolorowe liście i zaciągła chłodem toteż  dokończone zostały sowie czapki dla pewnych niewielkich wzrostem dżentelmenów.



Choć każda aura ma swoje uroki i  deszczowe, smutne i chłodne dni też mają w sobie pewien czar (przynajmniej dla mnie bo nie wiedzieć czemu kojarzą mi się zawsze z powieściami Jane Austen), to z wiekiem jakoś chłodek coraz bardziej mi doskwiera i muszę się wspomagać  a to kocykiem, a to chustą, a to skarpetami typu frote w kolorze brzoskwini tudzież w różowo czarną pszczółkę. Wydzierganie tych czapek też wniosło nieco ciepła :)


Pozdrawiam ciepło, jakżeby inaczej ;)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Jesienna zazdrość i nałóg

Miały być sowie czapki ale muszą jeszcze poczekać na swą kolej. Jesień w najlepsze się rozsiadła i ani myśli ustępować zimie. Niedawno zajrzałam TU  do Zosi i przepadłam. Zaczęły za mną łazić dziergane liście. Łaziły i łaziły, i nic by nie było gdybym nie miała włóczki w odpowiednim kolorze. No ale miałam, a jakże, (co wiąże się z kolei moim nałogiem). Toteż w trybie pilnym, dla własnej spokojności MUSIAŁAM wydziergać jesienne liście-Zosiu przebacz me perfidne odgapialstwo ;) W zamyśle miały służyć jako podkładki pod kubki, jednakże z liści zrobiły mi się liściska, by nie rzec wręcz- liściory i mam teraz dylemat co do ich przeznaczenia... Wracając do nałogu. Otóż moja słabość ma swe źródło w pasmanterii. Gdy do takowej wchodzę oczy mi się robią jak pięć złotych, zachwyt ogarnia gdy widzę te wszystkie kolorowe włóczki i choć bardzo się staram kupić tylko to po co przyszłam zazwyczaj wychodzę z nadplanowym zakupem. Tak też było z żółta włóczką. Udałam się po jedną,niebieską, wyszłam z trzema odcieniami niebieskiego i rzeczoną właśnie żółtą która po nic, ale to po nic nie była mi potrzeba no ale taka była śliczna.... Później odkładam te nadplanowe do koszyczka i czekają aż przyjdzie wena. Na żółtą przyszła :)




                      W radiu oznajmiono że dzisiaj jest dzień jeża stąd też akcent jeżykowy na koniec:)





piątek, 7 listopada 2014

Na opak...


Na blogach na które lubię zaglądać cudna jesień, na niektórych  pojawiły się już nawet dekoracje adwentowe, gwiazdki na choinkę, a u mnie...no cóż. Jakoś tak na opak z porą roku stworzył się  komplecik w rozkwicie, czyli kwiecista serwetka i podkładki pod filiżanki. Już wkrótce polecą do słonecznej Italii. A ja coby nie być całkiem na bakier z czasem na szczęście w odwodzie mam czapeczki dla dwóch małych przystojniaków, ale o tym następnym razem :)




poniedziałek, 3 listopada 2014

mamy czas...

Czas nie goni nas - tak to było w pewnej piosence chyba. A tu właśnie zupełnie odwrotnie, czas pędzi jak szalony i pogania, i popędza, aż pewnego dnia gdy braknie tchu zziajany człowiek zatrzyma się i pomyśli "zaraz, zaraz, właściwie do czego tak gnam?? No więc taki dzień nadszedł i dla mnie. Pora nieco zwolnić i znaleźć czas na drobne przyjemności i wszystko to co czyni życie znośniejszym, radośniejszym. Ktoś mądry (niestety nie pamiętam kto taki, pamięć mam dobrą lecz nieco krótką;)) powiedział że "pośpiech uwłacza ludzkiej godności". Zatem dość tego. I o tym właśnie będzie ten blog, o tym co lubię a brakowało na to czasu, trochę o szydełkowaniu, trochę o wędrówkach i co tam jeszcze fajnego uda mi się zrobić. Na dobry początek zapraszam na kawę.