Dziś już jesień zarzuciła szarą chustę, pozamiatała kolorowe liście i zaciągła chłodem toteż dokończone zostały sowie czapki dla pewnych niewielkich wzrostem dżentelmenów.
Choć każda aura ma swoje uroki i deszczowe, smutne i chłodne dni też mają w sobie pewien czar (przynajmniej dla mnie bo nie wiedzieć czemu kojarzą mi się zawsze z powieściami Jane Austen), to z wiekiem jakoś chłodek coraz bardziej mi doskwiera i muszę się wspomagać a to kocykiem, a to chustą, a to skarpetami typu frote w kolorze brzoskwini tudzież w różowo czarną pszczółkę. Wydzierganie tych czapek też wniosło nieco ciepła :)
Pozdrawiam ciepło, jakżeby inaczej ;)
Myślę, że skojarzenie z Jane Austen to przez angielskie deszczyki, u niej zawsze kapało, padało, mżyło...
OdpowiedzUsuńSowie czapy wspaniałe :)))
Pozdrawiam gorąco! :))
Dziękuję bardzo za miły komplement:) Sama bym taką chętnie założyła ale jakoś mi już chyba nie wypada... Zapewne tak jest jak piszesz że skojarzenia biorą mi się z pogody książkowej. Tak samo gdy widzę wrzosowiska to w głowie mi siedzi panna Bronte a przy łażeniu po Tatrach łazi za mną Tetmajer :)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo ;)))
OdpowiedzUsuń