Generalnie zabobonna nie jestem. Ani czerwone kokardki przy dziecięcym wózku, ani śniące się zęby, ani przesyłane łańcuszki do mnie nie przemawiają. Jedyne co mnie nęka to poniedziałkowa klątwa związana z powiedzeniem że jaki poniedziałek taki cały tydzień. Nie zwracałam na to uwagi-do czasu. Co jakiś czas zdarza mi się tydzień w którym wszystko mi się psuje, albo przypominają sobie o mnie dawni znajomi itp. W tym tygodniu przekleństwo dotknęło moich palców u rąk. I tak dysponuję już jednym przytrzaśniętym drzwiami samochodu, jednym pękniętym, jednym rozciętym i jednym poparzonym. Pocieszam się że już piątek, a tydzień dni ma siedem zatem w ogólnym rozrachunku trzy palce powinny pozostać bez uszczerbku :)
W wolnym czasie poczyniłam już kilka gwiazdek na święta. Dołączą do kolekcji która co roku się powiększa. Narazie czekają na krochmalenie toteż jeszcze nierówne są.
Powstała też zakładka do książki ponieważ wszystkie jakoś mi wyszły, czyli tkwią gdzieś w książkach poodkładanych na półki a ja nie pamiętam w których. No roztrzepana jestem i po przeczytaniu jakoś zapominam zabrać zakładkę i tak się rozchodzą...
I pochwalę się. Jakiś czas temu z okazji urodzin obdarowana zostałam takim oto notatnikiem na przepisy.
Choć jestem zwolennikiem tradycyjnego zeszytu z przepisami to przepiśnik bardzo mi się podoba. Pasę nim oczy :)
Pozdrawiam i życzę aby Mikołaj obficie obsypał prezentami. Pewnie już tam zaprzęga renifery powoli.